Dlaczego mamy mało reprezentantów z niepełnosprawnościami w polskim rządzie i Parlamencie Europejskim? Czy dostępność wyborów dla osób z niepełnosprawnościami z czasem się poprawiła? I dlaczego w ogóle OzN powinny korzystać ze swoich praw wyborczych? Posłuchajcie podcastu Małgorzaty Szumowskiej z dr Moniką Dubiel, znaną z VIP Team oraz naszą twórczynią zmian w projekcie Disability Rights in European Elections.
Projekt DREE – Disability Rights in European Elections, czyli Praw Osób z Niepełnosprawnościami w Wyborach Europejskich jest realizowany przez Europejskie Forum Niepełnosprawności. Polskim partnerem projektu jest Stowarzyszenie Instytut Niezależnego Życia we współpracy z Polskim Forum Osób z Niepełnosprawnościami.
Link do podcastu Nie widzę problemu – zaprasza Małgorzata Szumowska na Spotify
Link do podcastu Nie widzę problemu – zaprasza Małgorzata Szumowska na YouTube
Transkrypcja podcastu:
Małgorzata Szumowska: Nie widzę problemu – zaprasza Małgorzata Szumowska. Porozmawiamy o sprawach ważnych społecznie z przymrużeniem oka.
Jezu, w ogóle wszystko zapomniałam, ale się tak jaram! Nie widzę problemu – zapraszam, Małgorzata Szumowska. Dziś z bardzo, bardzo dużą dawką entuzjazmu, bo nie pamiętam, kiedy byłam tu ostatni raz. To było wieki temu. Ale słuchajcie, nie zmienia się studio. Jest to Studio Zet, studio dostępne. Nie zmienia się Krzysiu mój – absolutnie ukochany realizator, master of disaster i w ogóle wszystko to, co najlepsze.
A dziś moją gościówą, gościnią jest Monika Dubiel. Mogłabym o niej mówić bardzo dużo, ale na początku powiem – moja koleżanka, a jakże. Bo oczywiście do podcastu ściągam tych, których znam i lubię. Ale przede wszystkim tych, którzy są dla mnie ogromną inspiracją.
Zanim wrzucę tą laurkę – Krzysiu wie, że ja zawsze laurki robię i lubię to robić – to muszę powiedzieć bardzo ważne zdanie. Nawet jest ono zapisane. Wy tego nie widzicie, to znaczy Krzysiu, widzę, że nagrywa coś zza szyby. Rozmowę przeprowadzimy w ramach projektu Disability Rights in European Elections, czyli Praw Osób z Niepełnosprawnościami w Wyborach Europejskich. Projekt jest realizowany Europejskie Forum Niepełnosprawności. Polskim partnerem projektu jest Stowarzyszenie Instytut Niezależnego Życia we współpracy z Polskim Forum Osób z Niepełnosprawnościami. I to nawet później powtórzę, ale teraz przejdziemy do gościówy. Siema faworku.
Monika: Siema, cześć Małgorzata, cześć wszystkim, którzy nas słuchają. Miło tutaj być.
Małgorzata: I teraz uwaga, wchodzę z laurką.
Monika: Dobrze, że siedzę.
Małgorzata: Moja kochana doktorka, tak, doktorka. Doktorka nauk jakich? Opowiedz. No, Recepty nie wystawisz.
Monika: No niestety, akurat teraz by mi się przydało. Doktorka nauk o kulturze i religii, to się tak teraz nazywa. Kiedyś to było kulturoznawstwo.
Małgorzata: No, jaka mądra dziewczyna. A ile to czasu trwało? Ja nie bez powodu ci, wiesz, trochę wbijam tą szpileczkę, bo przecież nasze wspólne…
Monika: Jedyne sześć lat, to nie tak dużo. Są ludzie, który piszą dłużej doktorat.
Małgorzata: To prawda, są ludzie, którzy piszą dłużej nawet licencjaty, magistra i tak dalej. Podejrzewam, że życie pisze różne scenariusze.
Monika: To prawda, ja muszę powiedzieć, że szybciej napisałam doktorat niż magisterkę, bo magisterkę 8 lat…
Małgorzata: Tak?
Monika: … więc z biegiem lat nabiera się wprawy w pisaniu pracy.
Małgorzata: No właśnie, czyli tak – mądra, zdolna, piękna, chociaż to wystarczy rzucić okiem.
Monika: Chociaż to kwestia gustu.
Małgorzata: Ale słuchajcie, o tym wszystkim przekonacie się – o tej mądrości i elokwencji z naszego odcinka podcastu. Dziś będziemy mówić o sprawach ważnych i poważnych – jak zawsze z przymrużeniem oka, zresztą nie może być inaczej. Czyli o wyborach, głównie o wyborach do Europarlamentu. Ale nagrywamy, słuchajcie, ten odcinek 2 kwietnia. Jak dobrze pójdzie i się wszyscy sprężymy, to może go wrzucimy jeszcze przed wyborami samorządowymi. Ale wybory, to wybory. Jakby nie patrzeć – tutaj mamy kwestie uniwersalne.
Ja zacznę tak… laurkę będę jeszcze wplatać w międzyczasie. My, słuchajcie, pracowałyśmy razem – muszę do tego wrócić, wiesz, że ja zawsze do tego wracam. Monika nie widzi, to jest tylko jakaś tam pewna część jej życia. Ale w ogóle trafiłam na Monikę, na Ciebie moja droga, i Ty dobrze wiesz o czym teraz będę mówiła. Trafiłam na jej bloga Ślepa mysz. Pamiętasz?
Monika: O Jezu, to zamierzchłe czasy.
Małgorzata: Tak, oczywiście.
Monika: Kiedy próbowałam zaistnieć w Internecie.
Małgorzata: To był ten, powiedzmy, pierwszy strzał. Może nie taki spektakularny jak obecnie.
Monika: Ale to był czas, kiedy ludzie prowadzili blogi. Teraz już się tak trochę od tego odchodzi.
Małgorzata: Ale to było cudowne. Ja pamiętam – zaczytywałam się i tak sobie myślałam: “Kurczę, ale by było fajnie z nią sobie tak podziałać”. I wyszło, jak wyszło – nasze ścieżki się splotły. Potem trochę się rozplotły, splotły się bardziej towarzysko. No i ja z wielką fascynacją i ogromnym szacunkiem patrzę na to, co Ty tam odprawiasz w tym Internecie – już nie na blogu, ale…
Monika: Na social media przerzuciłam się. Przerzuciłam się teraz bardziej na kanały masowego rażenia – na TikToka, YouTube, Instagrama i Facebooka.
Małgorzata: Lubisz to?
Monika: Lubię. Lubię, zwłaszcza jak czytam komentarze, które mówią o tym, że ludzie się czegoś dowiedzieli, że teraz już wiedzą. Na przykład, jak nie zachowywać się w stosunku do osoby niewidomej. Albo już wiedzą, jak się zachowywać. Albo, że kiedyś się bali podejść, a teraz już się nie boją. Dla mnie takie najbardziej wymierne to jest… może akurat mało istotny temat, ale bardzo wymierny był taki podnoszącym mnie na duchu i robiący mi ciepło na serduszku filmik, który wrzuciliśmy chyba dwa lata temu. To był 4 stycznia, czyli Światowy Dzień Braille’a i po prostu powiedziałam: „Dzisiaj Światowy Dzień Braille’a. Czy Braille to język czy alfabet?”. I po prostu było 100 tysięcy komentarzy, że: „To jest alfabet. Oglądam VIP Team, to wiem!”. No i to był taki moment, kiedy pomyślałam: „Kurczę, naprawdę trochę coś zmieniamy”. Jeszcze wtedy to był czas, kiedy działaliśmy razem z moim przyjacielem Mikołajem Jabłońskim…
Małgorzata: Którego pozdrawiamy z tego miejsca.
Monika: Pozdrawiamy go bardzo serdecznie. Razem w ogóle zaczęliśmy prowadzić te…, bo VIP Team jest naszym wspólnym dzieckiem. Po rozwodzie ta opieka nad dzieckiem została przyznana mnie. Ale Mikołaj jakby się nie odcina, nie odżegnuje, czasem gościnnie występuje, jesteśmy nadal w bardzo dobrych, przyjacielskich prywatnie w stosunkach. No, więc…
Małgorzata: No i robi swoje.
Monika: No i robi swoje – swój podcast i filmiki Beza Wstydu.
Małgorzata: Też polecamy bardzo, bardzo, bardzo.
Monika: Polecam osobom zainteresowanymi tematami szeroko rozumianymi z seksuologii, psychologii, seks-edukacji i tak dalej.
Małgorzata: Dokładnie tak. A ponieważ to jest nasz podcast, to możemy mówić różne słowa i nie będziemy ich później wycinać.
Monika: Bardzo się cieszę.
Małgorzata: Chyba, że Krzysiu tak zdecyduje.
Monika: Albo jego asystentka.
Małgorzata: Dokładnie tak. O właśnie, asystentka jest. Słuchajcie dziś przy nagraniu asystuje moja córka Melania, lat prawie 10. Tak, że muszę się tutaj bardzo mocno pilnować, kultura języka. Ale jest tak kulturalna gościówa, to nie będzie problemu.
Ja specjalnie na początku zagajałam trochę o te Twoje nie tylko zamierzchłe czasy, ale właśnie o te działania w social mediach, bo faktycznie masz wpływ. Taka jest prawda. Jesteś jedną z takich figur, z takich osób, które mają ogromną moc jeżeli chodzi o pokazywanie: rzeczywistości, życia, ambicji, planów, marzeń osób z niepełnosprawnościami. A dziś będziemy rozmawiać o wyborach. I tak sobie myślę, że o ile dosyć prosto (pewnie też nie zawsze, bo wiemy, jak to jest w Internecie z komentarzami) wchodzić w fajną interakcję z ludźmi, którzy naprawdę są otwarci i chcą się czegoś dowiedzieć. Tak myślę sobie, że bardzo dużo dowiem się, co to znaczy być osobą z niepełnosprawnością w kontekście sytuacji wyborczej. Kiedyś był taki dowcip, pytałam się Ciebie przed wejściem tutaj na antenę, czy kojarzysz takie dowcipy „Przychodzi baba do lekarza”? No i powiedziałaś, że kojarzysz. To dobrze. To znaczy, że nie dzieli nas aż tak wiele lat…
Monika: Aż tak wiele dekad.
Małgorzata: Tak, dokładnie tak. No i teraz przychodzi, użyję tego brutalnego określenia, „niewidoma baba na wybory”. I co?
Monika: Jeszcze do niedawna musiała przyjść z kimś – nie było opcji, żeby samodzielnie zagłosować. No, bo po prostu dostawała kartę do głosowania jak wszyscy inni. I żeby postawić krzyżyk w odpowiednim miejscu, ktoś musiał jej pomóc, pokazać palcem. Osoby z komisji wyborczej nie mogą tego zrobić, no bo są zobowiązane oczywiście do zachowania bezstronności. One mogą tylko wydać kartę. One nie mogą w żaden sposób technicznie pomóc. Więc ja wiele swoich wyborów odbywałam w ten sposób, że przychodziłam najczęściej z mamą, bo mieszkałam wtedy lub przyjeżdżałam do Lublina, z którego pochodzę.
Małgorzata: Pozdrawiam Lublin.
Monika: Pozdrawiamy Lublin. I mamę, która ze mną chodziła na wybory. I też w ogóle wyrobiła we mnie ten nawyk chodzenia na wybory, co nie jest takie oczywiste. Ja w ogóle teraz rozmawiam czasem z moim kuzynostwem, z jakimś dalszymi znajomymi. Te osoby takie młodsze, wcale nie chodzą na wybory. No, bo „To i tak nic nie zmienia”, bo „I tak nie mam na nic wpływu”, „I tak nie mam na kogo głosować” i tak dalej, i tak dalej. Jestem bardzo wdzięczna mojej mamie, że jednak nałożyła mi tą łopatą do głowy, że trzeba głosować. I zawsze chodzę głosować, nawet jak się nie cieszę i głosuję, bo faktycznie nie mam do kogo głosować – no, to i tak zawsze głosuje…
Małgorzata: Na mniejsze zło.
Monika: Dokładnie To i tak zawsze zagłosuje, bo uważam, że przynajmniej dzięki temu mam prawo potem narzekać, że jest beznadziejnie. A jak ktoś nie głosuje, to niech siedzi cicho, bo mógł zabrać głos wtedy, kiedy mógł. A teraz to już jakby nie ma takiego… nie ma mandatu moralnego, żeby narzekać na polityków, których nie wybierał.
Małgorzata: Mandat moralny, ładnie brzmi. Wiesz, ja zawsze mówię, że najgorszy głos to jest głos nieoddany.
Monika: Nieoddany – dokładnie. Więc tak. Więc, chodziłam z mamą na wybory. brałyśmy kartę i tam po prostu mama zakreślała w swojej karcie, swój krzyżyk stawiała. Pytała mnie, na kogo ja chcę zagłosować. I tam… no, wierzę, że stawiała krzyżyk tam, gdzie chciałam. Ale, no właśnie, to jest kwestia trochę tego zaufania.
Parę lat temu, znaczy parę… nie pamiętam w którym roku, ale parę wyborów temu – zostały wprowadzone dla osób niewidomych udogodnienia w postaci takich nakładek na kartę. To jest taka tekturowa kartka, na której są w brajlu wydrukowane numery i są wycięte dziurki. To trochę wygląda na przykład jak byśmy sprawdzali test i mieli, wiecie, taką nakładkę do sprawdzania odpowiedzi. Można to do tego porównać. No, więc: nakładamy sobie tę nakładkę na kartę. Mamy wycięte okienka i w tych okienkach przy odpowiednim numerze stawiam krzyżyk. Tylko znów jest tutaj kilka technicznych problemów. Na przykład, żeby ta karta była na pewno dobrze ułożona. Nie ma tam wydrukowanych nazwisk – są tylko wydrukowane numery, więc trzeba sobie wcześniej sprawdzić: jaki numer ma lista wyborcza, na którą chcę głosować i jaki numer ma kandydat, na którego chcę głosować. To, powiedzmy, nie jest jakieś wielkie utrudnienie, ale jest to coś, czego osoba widząca nie musi robić. A osoba niewidoma musi się lepiej troszeczkę przygotować do tych wyborów.
Małgorzata: To Ci przerwę na sekundę. Bo o ile przy kartach do głosowania w tej opcji broszury wydaje mi się to łatwe, to teraz myślę o wyborach samorządowych, które są za chwilkę. Tam podobno ma być płachta.
Monika: No, teraz też była płachta przecież na tych wyborach październikowych.
Małgorzata: O, faktycznie.
Monika: Była Płachta. No, to wcale nie jest takie proste, żeby skorzystać z nakładki, która jest duża. Nie wiem, jak wyglądają inne lokale wyborcze, bo nie uprawiam turystyki lokalowej. Ale w moim jest tak, że są postawione stoliki i są takie ścianki na tych stolikach – jest taki mały boksik, w którym sobie siadasz, żeby nikt cię nie widział. No i ten boksik jest dokładnie wielkości tej płachty. Ale. Jak ja mam płachtę i nakładkę. To de facto potrzebuję dwa razy tyle miejsca, żeby wsadzić jedno w drugie. I to było dosyć dużym wyzwaniem, żeby się tam rozłożyć z tym, żeby to wsadzić. Trzeba to było tak naprawdę robić w powietrzu.
Ta płachta jak się ją nałożyło, to ona się trochę marszczyła – w sensie chyba była, powiedzmy, o milimetr czy pół milimetra mniejsza niż ta karta. Więc powiem szczerze, że oczywiście – doceniam to, że ta nakładka jest i mogę sama postawić ten krzyżyk. Niemniej jednak zawsze dla bezpieczeństwa wolę pójść z kimś na te wybory, kto na przykład sprawdzi czy ten krzyżyk, który postawiłam, jest wyraźny. I na przykład koleżanka sprawdziła, że „No tutaj nie dociągnęłaś do końca, to ja poprawię”.
Małgorzata: A to jest niezwykle istotne, prawda?
Monika: No to jest istotne, bo to może być nieważny głos.
Małgorzata: Oczywiście. I tak sobie myślę, bo o tym też rozmawiałam dziś z Melą moją, o pełnomocniku. Oczywiście, istnieje opcja głosowania poprzez pełnomocnika, ale zwykle realizowana jest przez osoby starsza, przez osoby z bardzo dużymi niepełnosprawnościami, dla których wyzwaniem jest na przykład wyjście z domu. Niekoniecznie jest to realizowane przez młodą, po prostu ogarniętą, pełną życia – wiesz, to dalsze części tej laurki, widzę teraz ten uśmiech – dziewczyny, która chce tego byka złapać za rogi: iść i zagłosować, mieć święty spokój. Mi zagłosowanie zabiera mniej więcej 5 sekund. No, bo przychodzę przygotowana, ciach, ciach, ciach i tyle. No i teraz myślę sobie, widzę Cię. Wiesz, bo mam wyobraźnię. I widzę Cię walczącą z tą płachtą po prostu, wiesz, tak jak pościel na przykład, żeby ładnie, równo ułożyć…
Monika: Tak, wsadzić kołdrę do poszewki, właśnie to jest mniej więcej ten poziom wyzwania. Tak, wsadzanie tej karty do płachty. Jeszcze mój lokal wyborczy w tym roku zrobił mi takiego psikusa. Bo mój lokal wyborczy jest w szkole. I poszłam z koleżanką, która asystowała mi, nie była pełnomocniczką, po prostu testowała mi technicznie. To koleżanka, która mieszka obok mnie. I poszłyśmy do wejścia tej szkoły. No i zamknięte. I nie ma nikogo. I o co chodzi? No i tak chodzimy, chodzimy. I była taka mała karteczka, że wejście do lokalu wyborczego jest z drugiej strony. Więc jakbym była osobą niewidoma, która przychodzi sama na te wybory, to przecież bym nie przeczytała tej karteczki. I bym tak sobie stała pod tymi drzwiami. I pewnie bym nie zagłosowała. A przejście od tyłu było już bardzo skomplikowane. Bo trzeba było przejść przez boisko, przez jakieś schody, przez jakieś, no.… też osoba na wózku, podejrzewam, mogłaby mieć duży problem, żeby tam się też dostać. To znaczy, pewnie to było to możliwe, ale nie wiem jak. No, tak, że to są takie, wiecie, drobne… problemy…
Małgorzata: Drobne nieudogodnienia (lekka ironia).
Monika: Nieudogodnienia, tak. Jak człowiek jest zdeterminowany – to zagłosuję, wiadomo. Ale tu znowu mi się wydaje, że to powinno być tak, że w kraju, w którym mamy jednak problem z frekwencją wyborczą – bo nie oszukujmy się, że brakuje nam sporo do innych krajów, gdzie większość społeczeństwa głosuje. No, te ostatnie wybory były faktycznie fenomenalne pod względem frekwencji, była bardzo duża mobilizacja. Ale w minionych latach, naprawdę, nie jest u nas najlepiej. I państwo powinno zrobić wszystko, żeby jak najbardziej zachęcić ludzi i ułatwić im ten proces. A jak ktoś sobie pomyśli, że „O Jezu, zajmie mi to pół dnia”. Bo też znam sytuację osób niewidomych, które poszły do lokalu i się dowiedziały, że nie ma nakładki w ich lokalu. I na przykład musiały czekać 8 godzin, aż zostanie przywieziona nakładka skądinąd. To naprawdę wymaga bardzo dużego hartu ducha i zdeterminowania, żeby jednak oddać ten głos, a nie stwierdzić: „A, chromole to wszystko” i nie głosują.
Małgorzata: No dobra. Tu mamy przedstawiony pokrótce, oczywiście, bo to jest temat rzeka problemów osób z niepełnosprawnością wzroku. Ale są też inne niepełnosprawności i inne wyzwania.
Monika: Tak, tutaj nie jestem taką ekspertką, ponieważ nie ma niepełnosprawności na przykład słuchu czy ruchu. To znaczy właśnie nabyłam lekką niepełnosprawność ruchu, bo mam problem z ręką. Ale jestem tymczasowo osobą z niepełnosprawnością ruchu, ale na co dzień nie doświadczam takiego funkcjonowania, więc ciężko mi powiedzieć. Ale mogę przekazać doświadczenia o moich znajomych, bo mam osoby i niesłyszące, i poruszające się na wózku, i o kulach wśród znajomych.
To w przypadku osób głuchych, wiadomo, głównym wezwaniem jest sama komunikacja z komisją. Bo technicznie zagłosowanie, postawienie krzyżyka w odpowiednim miejscu osobie głuchej nie sprawia dużej trudności. No, bo przeczyta i będzie wiedziała o co chodzi. Natomiast też warto mieć z tyłu głowy, że dla osób głuchych od urodzenia, dla których język migowy jest językiem pierwszym, często język polski jest językiem obcym – niekoniecznie najlepiej znanym. Więc to skomplikowana instrukcja. Jeszcze karty do głosowania zmieniają się co wybory – jak zauważyłaś, że są te płachty, te książeczki, różne eksperymenty są wprowadzane. To nie sprzyja też temu, żeby osoba z niepełnosprawnością się czuła komfortowo głosując, żeby wiedziała czego się spodziewać – bo idąc na każde wybory nie wie czego się spodziewać, tak naprawdę. Instrukcje mogą być skomplikowane. Więc to może być problem. Plus kwestia dogadania się z komisją. Oczywiście bywa tak, że Komisja wykazuje dużo dobrej woli i możemy tam na kartce napisać co chcemy, oni nam odpiszą na kartce. Natomiast, nie wiem, szczerze mówiąc, nie chce się wypowiadać, jak wygląda kwestia z dostępnością tłumacza migowego w czasie wyborów. Czy osoba głucha ma prawo do tego, żeby był tłumacz w komisji, czy by mogła wystąpić z jakimś wnioskiem, czy ci tłumacze w ogóle są, czy trzeba przejść ze swoim ewentualnie? Nie mam takiej wiedzy, więc też się nie wypowiadam. To jest to ciekawe pytanie.
Małgorzata: Znaczy wiesz, 50% lokali wyborczych powinno być dostępne dla osób z niepełnosprawnościami i kropka. Z różnymi niepełnosprawnościami. Według Komitetu ONZ 100%, no ale, no wiesz, Konwencja leży i się kurzy, trudno oczekiwać tutaj cudów, prawda.
Natomiast jeszcze, jeżeli chodzi o osoby głuche. Ja myślę, że to jest jeszcze większy problem, bo zanim te osoby pójdą do tego lokalu, to powinny mieć prawo do tego, żeby zapoznać się na przykład z materiałami – mówię tutaj o wideo, które najczęściej nie są dostępne. Nie ma transkrypcji, nie ma napisów, nie ma tłumacza polskiego języka migowego i tak naprawdę… no dobra, kto sobie coś przeczyta – to sobie przeczyta. Ale czy to nie jest takie wykluczenie już… faktycznie, takie do szpiku?
Monika: Tak, na pewno. Tylko, że to nie jest sama procedura wyborcza. To jest kwestia kampanii, która jest pewnie regulowana innymi przepisami. I też w większej mierze zależy, wydaje mi się, jednak od dobrej woli partii.
Natomiast teraz znowu wrócę do swojej niepełnosprawności wzroku. Zbliżają się wybory samorządowe. I o ile przy wyborach do Parlamentu polskiego nie ma problemu, żeby znaleźć w Internecie informacje o tych kandydatach: kim oni są (bo to też są po prostu bardzo znane osoby często), jaki jest ich program, czego one chcą, i tak dalej, i tak dalej. To w przypadku wyborów samorządowych – to jest jakiś koszmar. Ja oczywiście nie mam problemu, żeby znaleźć listę, powiedzmy, kandydatów. No i kandydaci na Prezydenta miasta stołecznego Warszawy to są w miarę znane osoby – czy to Trzaskowski, czy Magda Biedak, czy Janusz Korwin Mikke. Jakby, nie trzeba czytać za bardzo nawet programu, żeby mniej więcej wiedzieć, czego oni tam będą chcieli. I to też są osoby, które, jeżeli jakkolwiek gdzieś tam się przewinęły w polityce, a więc możemy mieć do nich jakieś sympatie albo antypatie. No, ale jeżeli ktoś naprawdę nie jest jakimś bardzo lokalnie, dzielnicowo zaangażowanym działaczem – to nie ma pojęcia kim są te osoby, które siedzą w Radzie Miasta czy nawet w Radzie Dzielnicy.
Powiem szczerze, że w te święta miałam trochę wolnego czasu, ten trud, żeby się dowiedzieć kto u mnie kandyduje, kim są te osoby – i to jest szalenie trudne. W sensie wchodzę na stronę, mieszkam na Żoliborzu, wchodzę na stronę Urzędu Dzielnicy Żoliborz. Okej, jest lista kandydatów – znaczy jest, że z listy PiS-u startuje ten i ten, z listy Koalicji Obywatelskiej ten i ten i ten, z listy Lewicy ten i ten. No i teraz – ja sobie wrzucam w Google te nazwiska. I co mi wyskakuje? No, wyskakuje mi tylko ta strona – nie wyskakują mi żadne afiliacje. Jeśli chodzi o Lewicę jest tak, że jest wspólna lista: Razem, Miasto jest nasze i tej Lewicy Czarzastego, Biedronia – nie wiem jak ona się teraz nazywa. Nawet ustalenie czy dany kandydat jest z Miasto jest nasze, czy z Razem, czy od Czarzastego – to już jest problematyczne. Żeby poznać ich poglądy i plany co oni chcą – to w ogóle jest niemożliwe. Domyślam się, że na mieście wiszą ich plakaty, na których są ich mordki i jest napisane „chcę tego i tego”. No, ale ja jako osoba niewidoma nie mam dostępu do tych plakatów. A w Internecie nie mogę znaleźć żadnej absolutnie informacji. O ile nie jest to jakaś osoba, która naprawdę ma kartę działacza, działaczki kilku-kadencyjną i możemy poszukać co robiła w wymienionych latach i tak dalej. Więc przygotowanie się do tych wyborów samorządowych w wypadku osoby niewidomej jest bardzo trudne. I też myślę, że mało osób ma tyle determinacji co ja, żeby spędzić pięć godzin w Internecie szukając czegoś o tych osobach.
Małgorzata: A potem będzie tak, jak ja na teście do biologii w klasie, nie wiem, 5. Jak nie znałam odpowiedzi, a był test, to sobie wyliczałam „Ene, due” i tak dalej. I na kogo wypadnie, na tego będzie po prostu.
Monika: Myślę, że większość osób, jeżeli idzie na wybory, to ma jakieś poglądy, więc ma sprecyzowane, że „Będę głosować na Koalicję Obywatelską/ na PiS, ale nie znam tych ludzi, więc po prostu postawię na pierwszą z rzędu osobę, która jest na tej liście”.
Małgorzata: No może tak być. Jeszcze podpytam cię i zaraz będziemy sunąć krokiem żwawym w stronę Europy. Podpytam cię jeszcze o twoje doświadczenie, właściwie nie twoje doświadczenia tylko doświadczenia Twoich znajomych z niepełnosprawnością ruchową, osób poruszających się na wózkach. Co mówią o wyborach?
Monika: Mówią, że chodzą, ale jest to trudne. No, też w Polsce mamy taką specyfikę, że te lokale wyborcze często są w starych budynkach – przynajmniej takie jest moje doświadczenie. Że one są w starych budynkach: często są w jakiś szkołach, w przedszkolach, jakiś budynkach użyteczności publicznej, które są stare. I z tą dostępnością architektoniczną jest bardzo kiepsko. Tak jak mówisz – te przepisy są takie, że 50% lokali wyborczych ma być dostępnych, ale czy one mówią: jakie ma być rozmieszczenie tych lokali? Czy to jest tak, że na każde dwa lokale w mojej okolicy jeden musi być dostępny? Czy może jednak jest tak, że to po prostu procentowo się sumuje na cały kraj i może być tak, że w jednym mieście jest ich dużo, a w drugim mieście nie ma ich wcale? No nie wiem, tego nie sprawdzałam nigdy.
Małgorzata: W wyszukiwarce obwodów jest w ogóle oznaczenie, które lokal jest dostępny. Ja teraz tak podejrzewam, że trzeba tutaj też trochę się nagimnastykować, bo jeżeli Twój obwód jest gdzieś indziej to musisz zmienić, tak, zmienić komisję. Ale teraz widzisz…
Monika: No i to znowu jest jakby przeszkoda, która sprawia, że osoba pomyśli sobie: „A, nie chce mi się głosować”. No, bo te lokale się przecież zmieniają – to nie jest tak, że co roku lokal wyborczy jest zawsze w tym samym miejscu. Najczęściej tak jest, ale nie zawsze. Plusy dostępność też może się zmieniać z latami. Więc, jeżeli ja się zapiszę do jakiejś komisji w konkretnym miejscu, bo jest dostępnie, ale za rok czy przy najbliższych wyborach – muszę znowu sprawdzić czy jest dostępne, a jeśli nie – to muszę się przepisać. I to będzie trwało. No, to wymaga ode mnie jakiegoś tam wysiłku. Też trzeba oczywiście pójść osobiście do tego urzędu i zrobić. Urząd też może być niedostępny. To jest jakby taka trochę samonapędzająca się spirala, która sprawia, że osoby z niepełnosprawnością są systemowo zniechęcane do tego, żeby korzystały ze swojego tego prawa wyborczego…
Małgorzata: Prawa człowieka?
Monika: No, prawa obywatela w tym wypadku. Ale tak.
Małgorzata: Widzę takiego chomika. Nie wiem, czy teraz możemy sobie to wyobrazić: chomika, który kręci się w kołowrotku. Kręci, kręci, kręci. I to prowadzi trochę donikąd. Ja mam wrażenie, że jest w ogóle bardzo duży opór, jeżeli chodzi o Państwową Komisję Wyborczą, jeżeli chodzi w ogóle o organizację wyborów. Bo przecież i Rzecznik Praw Obywatelskich i Pełnomocniczka PRO ds. osób z niepełnosprawnościami, Monika Wiszyńska-Rakowska, bardzo mocno ten temat nagłaśniają. Nagłaśniają tematy organizacje pozarządowe. Ale odnoszę wrażenie, że niewiele się zmienia. To znaczy, pewnie będzie można to zobaczyć też za chwilkę, potem w czerwcu. Ktoś może powiedzieć: „A, wybory do Europarlamentu to przecież jest tak mało istotne, dobra ten samorząd wybierzemy. Udało się zorganizować tutaj władzę, Sejm, Senat, potem jeszcze wybory prezydenckie w kolejnym roku”. Ale kurczę, obawiam się, że tkwimy w jakiejś takiej trochę nicości. Bo mamy 2024 rok, można byłoby pomyśleć, że: „Hmm, to już powinno być jakoś uregulowane, ta niepełnosprawność nie jest czymś aż tak egzotycznym”.
Monika: No, to jest coś, co dotyczy – według ostrożnych szacunków – 5% społeczeństwa. W Polsce, gdzie mamy 38 milionów mieszkańców… szybka matematyka. Nawet, jeżeli zaokrąglimy to do 40 milinów…
Małgorzata: To znaczy około 5 milionów.
Monika: Cztery…
Małgorzata: To już bez tej Twojej matematyki, ma być 5 milionów, bo to ostatnio sprawdzałam.
Monika: 400 razy 5, no to powiedzmy 2 miliony, nie?
Małgorzata: To bardzo ostrożny szacunek, bo 2 miliony mamy osób z niepełnosprawnością wzroku, moja droga. Szach mat, łobuzie.
Monika: Mówię według bardzo ostrożnych. No, też wiadomo – jest jakaś tam część dzieci, które nie głosują i tak dalej. Ale jest to kilka milionów osób, więc jest to spora część społeczeństwa, która jest wykluczona.
Małgorzata: A wiesz, ja sobie teraz pomyślałam, że – to nie będzie jakiś odkrycie, żeby była jasność…
Monika: Ale to też jest kilka milionów głosów, o które ktoś mógłby zawalczyć.
Małgorzata: Tak! Dokładnie tak. I teraz sobie myślę, skoro nie możemy przeforsować jakiś rozwiązań konwencyjnych – będę się tego bardzo mocno trzymać, niektórzy się śmieją ze mnie, że ja traktuję Konwencję o prawach osób z niepełnosprawnościami jak Biblię. Okej. Nie chcę być jakąś, wiesz, radykałką…
Monika: Dobrze, trzeba mieć jakieś fundamenty.
Małgorzata: Oczywiście, to są prawa człowieka. Mówimy o prawach człowieka. Tak nie można: a to sobie troszkę wezmę, a tam sobie troszkę zostawię. Nie. Mówimy o ludziach, o ich prawach, prawach człowieka, prawa obywatela – tak jak powiedziałaś. I myślę sobie, że skoro jest jakiś taki szalenie silny mur od tej strony organizacyjnej, to może warto byłoby zaapelować, zwłaszcza przed wyborami do Europarlamentu, do przyszłych kandydatów i kandydatów, żeby to oni robili wszystko. I swoją siłą nacisku właśnie powodowali te zmiany. Bo tak naprawdę liczy się każdy głos, prawda? I teraz wyobraź sobie: te 2 – 2,5 miliona osób uprawnionych do głosowania.
Monika: No tak.
Małgorzata: Też uważam, że to ostrożne szacunki. Warto o to zawalczyć, kurczę.
Monika: Oczywiście. To jest coś, nie jestem wielką zwolenniczką… kapitalistycznego podejścia do świata, ale warto czasami te dobre praktyki…
Małgorzata: Rynkowe.
Monika:… rynkowe dostrzec. To jest coś, co dostrzegł Steve Jobs, że osoby z niepełnosprawnością to też są klienci. I tak długo jak Microsoft tkwił w tym, że trzeba mieć jakieś specjalne oprogramowanie, jakieś dodatkowe aplikacje i tak dalej…
Małgorzata: Wchodzi pan jabłuszko.
Monika: A pan jabłuszko stwierdził, że od razu wszystkie te sprzęty produkowane będą miały taką funkcję, którą po prostu będzie można włączyć. Co sprawia, że z jednego laptopa w domu może korzystać i osoba niewidoma i osoba widząca. Oczywiście te sprzęty są droższe, niemniej jednak ich funkcjonalność i uniwersalność jest dużo wyższa jeżeli porównamy, powiedzmy, koszt kupienia sprzętu – mówię o sytuacji kiedyś, bo teraz to się bardzo zmieniło. Ale kiedyś, powiedzmy, jakiegoś komputera, który chodził na Windowsie i było do kupienia do niego oprogramowanie gadające – to koszt był bardzo porównywalny do kupienia jabłuszka bez żadnego dodatkowego oprogramowania. I to właśnie było to podejście, które stwierdziło, że: hej, to są nasi potencjalni klienci, tych ludzi jest ileś milionów na całym świecie, dlaczego mają nie kupować naszych produktów, jak mogliby?
Małgorzata: I co, opłaciło się?
Monika: Wydaje mi się, że im się opłaciło.
Małgorzata: Myślę, że opłaciło im się to na maksa.
Monika: I tak samo właśnie jest w polityce, żeby ktoś w końcu dostrzegł… bo wydaje mi się, że cały czas pokutuje tam taki obraz, że niepełnosprawny i OzN to jest tylko ta grupa, w którą trzeba inwestować…
Małgorzata: Koszt a nie inwestycja. Ja bym powiedziała inaczej. Że właśnie postrzegają jako koszt. A nie jako inwestycja.
Monika: Koszt, nie inwestycja – masz rację. W sensie, że to są osoby, które trzeba dofinansowywać, o. To jest pozycja w budżecie, na którą trzeba przeznaczać pieniądze i coraz więcej. I właściwie nic z tego nie ma, bo oni siedzą w domu, biorą renty i nic nie wnoszą do społeczeństwa – co nie jest prawdą. Oczywiście wiadomo, że są osoby, które są bardzo poważnie chore, z bardzo poważną niepełnosprawnością…
Małgorzata: Sprzężoną.
Monika: … nie są w stanie pracować, nie są w stanie uczyć się, ale też kogoś. Nie są w stanie jakiegoś podjąć dużego wysiłku w celu, że tak powiem, wkładu w społeczeństwo. Natomiast jest też ogromna rzesza osób, ale tych osób też wcale nie ma aż tak dużo. I to jest koszt…
Małgorzata: To znaczy mówimy, że wcale nie ma tak dużo tych osób, które faktycznie wymagają innego rodzaju wsparcia i faktycznie nakładów finansowych. I w tych pozycjach, tabelkach nie zwrócą się – o tym mówisz?
Monika: Tak, tak. Plus też jest bardzo dużo osób, które, gdyby dostały pewnie wsparcie, to jednak nagle by się okazało, że mogą zwrócić. Że tak powiem bardzo merkantylnie i bardzo brzydko: bardzo dużo osób z niepełnosprawnością wzroku, których nie znam osobiście, ale gdzieś tam czytam w Internecie… umówmy się – osoba z niepełnosprawnością wzroku to jest osoba, która może pracować. Jeżeli nie ma sprzężenia. To jest osoba, która jakąś pracę zawsze może wykonać. Kwestia jest tego, żeby stworzyć jej do tego warunki, i tak dalej, i tak dalej. Natomiast jest ogromna grupa tych osób, które siedzą w domu i biorą tylko rentę, bo są właśnie wykluczeni: czy z edukacji, czy z aktywizacji, są z mniejszych miejscowości, gdzie nikt ich nie zatrudnia, bo wszyscy się boją. Jest wielka dyskusja, czy na przykład wpisywać w CV orzeczenie o niepełnosprawności czy nie? Bo jeżeli wpisze, to mnie na rozmowę nie wezmą. A jak wezmą, to mnie wyrzucą z tej rozmowy i powiedzą, że przecież powinnam uprzedzić wcześniej i tak dalej.
Małgorzata: Albo powiedzą „Ojejku, bo akurat mamy już idealnego kandydata, przepraszamy”. (Dalsza wypowiedź jest niewyraźna – Małgorzata i Monika mówią w tym samym momencie).
Monika: Więc wydaje mi się, że… bo jest taki problem, że ta grupa jest bardzo słabo, mimo wszystko, rozpoznana. Najbardziej widoczna jest grupa potrzebująca wsparcia finansowego, protestująca – bardzo dobrze z resztą, że te grupy protestują, bo warunki w jakich często funkcjonują – po prostu są nieludzkie. Ale to jest najbardziej widoczna grupa. Nie mogę się o tych osobach, które faktycznie mogą być – znowu tutaj powiem…
Małgorzata: Potencjałem, potencjałem, potencjałem.
Monika: … użyję tutaj dużego uproszczenia i brzydko mówiąc: tak, osoby, które są korzystne dla społeczeństwa, dla rządu i dla państwa.
Małgorzata: Oczywiście, że tak. Ale teraz sobie myślę, bo tak idziemy do Europy. Czerwiec przyjdzie, 6 czy 7 czerwca i pójdziemy sobie na wybory do Europarlamentu. Po co Ci te wybory tak naprawdę?
Monika: No… bo ja bym chciała, żebyśmy pozostali w Europie i żeby Europa patrzyła na nas wciąż przechylnym wzrokiem. No i jednak pozycja Polski w Unii Europejskiej jest dosyć specyficzna, bo wydaje mi się, że…
Małgorzata: Chodzi o geopolitykę?
Monika: Geopolitykę, ale też politycznie. Wydaje mi się, że punkt wyjściowy jest naprawdę dobry. Jesteśmy w takim miejscu, że mamy bardzo dużo do ogrania, bo geopolitycznie jesteśmy tak usytuowani, że jesteśmy jednak trochę tym łącznikiem między Wschodem a Zachodem. Jesteśmy też dużym krajem – jesteśmy jednym z większych krajów, nie licząc powiedzmy Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii… no dobra, Wielka Brytania już się nie liczy, jeśli chodzi o Unię. Ale, no, Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy, no i Polska, nie. W sensie, jesteśmy naprawdę jednym z większych graczy. A czy mamy tak dużo do powiedzenia? Nie wydaje mi się.
Małgorzata: Znaczy, pewnie teraz próbujemy dać swój głos, mocno głos odbudować na tej arenie europejskiej, odbudować właśnie tę pozycję. Natomiast, tak sobie myślę, co może nie jest do końca oczywiste, ale o to też chciałam zahaczyć, że te wybory do Parlamentu Europejskiego są tak naprawdę trochę po macoszemu. Ogólnie. Tam gdzieś pójdziemy, coś tam zaznaczymy…
Monika: Zdecydowanie. To nie są „ważne” wybory dla wielu Polaków. Ważne dla nas jest: kto będzie u nas rządził, nasz prezydent, nasz parlament – to jest ważne. Te samorządowe wybory też ludzie już tak czasem traktują…
Małgorzata: Bardzo źle, bo są najbliżej nas i tak naprawdę…
Monika: … a europejskie to już w ogóle.
Małgorzata: No właśnie. To teraz ja trochę nie będę osobą pytającą, ale tak ogólnie. Jestem zafascynowana obserwując pewne ruchy przedwyborcze. I zastanawia mnie jedna rzecz, jednak Cię o nią zapytam. Ale też sama sobie odpowiem. Będzie to po prostu taka wymiana. Dlaczego tak mało osób z niepełnosprawnościami zabiera głos i faktycznie kandyduje? Mówię o OzN, chociaż może to właśnie będzie odpowiedź na to pytanie, co Ty przed chwilą powiedziałeś, osób merytorycznie przygotowanych. No, bo przyznasz mi, Monia, że to nie jest tak, że wystarczy być OzN, żeby być super kandydatem, który reprezentuje osoby z niepełnosprawnościami.
Monika: Oczywiście.
Małgorzata: Dlaczego jest tak mało tych osób?
Monika: Ale w wyborach europejskich czy…?
Małgorzata: Nie, w ogóle w wyborach, też do Europarlamentu.
Monika: Myślę, że pytanie należy zadać trochę wcześniej. To znaczy, dlaczego jest tak mało osób z niepełnosprawnością w polityce? No i to jest właśnie to, że nie można wyjść sobie z domu i powiedzieć: „Ja dzisiaj będę kandydować do Europarlamentu i wywieszę tam kilka banerów i tak dalej”. Oczywiście można, ale prawdopodobieństwo skuteczności jest niskie. Trzeba jednak należeć do jakiejś partii, wyrobić sobie tę pozycję, brzydko mówiąc „swoje odsłużyć”. No i teraz: jaka jest dostępność polityki dla osób z niepełnosprawnościami? Ja nigdy nie próbowałam, więc nie wiem z własnego doświadczenia. Ale patrząc na to, ilu mamy posłów…
Małgorzata: Reprezentację.
Monika: … i posłanek z niepełnosprawnością w Parlamencie, to wydaje mi się, że nieduża. Jeżeli wrócimy znowu do tego szacunkowego, bardzo szacunkowego, 5% społeczeństwa – no to, jeżeli chcielibyśmy, żeby to było odzwierciedlone w Parlamencie… to mamy 460 posłów i 5% z tego to jest 23 osoby.
Małgorzata: Jaka matematyczka.
Monika: Czy mamy 23 posłów z niepełnosprawnością w Sejmie? Nie. Nie wydaje mi się. Czy mamy pięciu senatorów, senatorki z niepełnosprawnością? Też nie wydaje mi się. No i to jest pytanie: dlaczego? Wydaje mi się, że po pierwsze: to nie jest w ogóle taka kariera, o której myślą osoby z niepełnosprawnością…
Małgorzata: A dlaczego?
Monika: Nie jestem politolożką, nie wiem do końca jak wyglądają mechanizmy w ogóle robienia kariery w polityce. Tylko co rozmawiałam z moimi znajomymi, którzy, że tak powiem, się jarali i próbowali w polityce. No, to zaczynasz od najwcześniejszych lat. Chodzisz do jakiejś młodzieżówki. Chociaż miejsca tych zebrań, to nie są najczęściej dostępne dla osoby z niepełnosprawnością – to nie jest łatwe się tam wszędzie dostać. Więc zaczyna się od takich bardzo podstawowych problemów infrastrukturalnych, żeby działać…
Okej, Sejm możemy mieć dostępny, mamy tam posłów poruszających się na wózkach i oni jakoś tam dają radę. Ale właśnie te wszystkie wcześniejsze szczeble lokalnej polityki, czy wszystkie nasze ratusze – są dostępne? Czy Rady Miast są dostępne? Czy właśnie te młodzieżówki mają działalność, czy prowadzą działalność w taki sposób, żeby osoby z niepełnosprawnością mogły brać w tym udział? No, nie wydaje mi się. Trzeba być naprawdę mega ekstra zdeterminowaną osobą, żeby to zrobić. Takich osób wśród osób z niepełnosprawnościami nie ma aż tak dużo. No i też to się właśnie przekłada na słabą reprezentację, tak jak mówisz, w tym Europarlamencie.
Też wydaje mi się, że jeśli chodzi o Europarlament to może być… chociaż jeśli chodzi o Sejm, to może być ten sam problem, tylko w Europarlamencie w jeszcze większym wymiarze. To znaczy, że osoba z niepełnosprawnością potrzebuje dużo czasu i przestrzeni, żeby nauczyć się funkcjonować w ramach jakiejś nowej przestrzeni. I na przykład dla kogoś z małej miejscowości perspektywa wyjazdu do Warszawy i zamieszkania w Warszawie, funkcjonowania w nowych warunkach – to jest kwestia na przykład dla osoby niewidomej nauczenia się nowego poruszania się po mieście, nowego mieszkania, otoczenia. Dla osoby poruszającej się na wózku – również, no bo musi sobie ta osoba opracować trasę, gdzie są podjazdy i tak dalej. No i taka myśl o tym, że „Pojadę…
Małgorzata: Już nie mówiąc o osobach Głuchych, bo to już jest w ogóle wyższy level.
Monika: … „Pojadę do Brukseli, gdzie nigdy nie byłam, nie wiem jak tam wszystko wygląda” – to też może być taka odstraszająca myśl. Bo osoba z niepełnosprawnością myśli dużo bardziej właśnie w takich kategoriach adaptacyjnych. Więc myślę, że to może też być jakimś takim czynnikiem powstrzymującym.
Małgorzata: I teraz uwaga zrobię taki przewrót, radosny fikołek, nie wiem czy radosny. Za chwilę będzie radośnie, mniej dziegciu, więcej tego miodku. Widzisz, teraz wyjmuję swoją biblię konwencyjną i sobie myślę w ten sposób: jeżeli będziemy to z Konwencji realizować i dostrzeżemy potencjał w osobach niepełnosprawnością, jeżeli damy im wszystko czego potrzeba od najmłodszych lat… Ja wiem, tak jak powiedziałyśmy wcześniej, nie każdemu będzie to dane. Nie każdemu w taki sam sposób. Nie w każdym będzie drzemał taki sam potencjał. Niektórzy faktycznie będą osobami, które będą wymagały po prostu wsparcia ze względu na różnego rodzaju sprzężenia, niepełnosprawności intelektualne. Nie ma co tutaj snuć utopijnej wizji.
Jest mnóstwo ludzi, w których ten potencjał drzemie i właśnie wprowadzając zapisy Konwencji, mamy szansę na to, żeby te osoby po prostu mogły kiełkować sobie i zabrać głos, żeby ten głos był faktycznie słyszalny. I żeby, bo to myślę jest bardzo istotne, żeby nie był tylko głosem na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Ale, żeby to były osoby bardzo kompetentne, wyspecjalizowane… wiesz o co mi chodzi?
Monika: Tak, że możesz być osobą niewidomą, która będzie Ministrem Sprawiedliwości, a nie tylko Rzecznikiem do spraw osób z niepełnosprawnością. Tak jak był pan Minister Wdówik, który jest osobą niewidomy i to była jego główna kompetencja do tego, żeby zajmować urząd taki, jaki zajmował – właśnie dotyczący niepełnosprawności. A ja bardzo chciałabym zobaczyć…
Małgorzata: Pozdrawiam pana Pawła.
Monika: … pana Pawła albo jakiegokolwiek innego polityka – właśnie jako Ministra Edukacji, Ministra Sprawiedliwości, Ministra Spraw Zagranicznych, i tak dalej. Oczywiście uważam, że do reprezentowania interesów osób z niepełnosprawnościami jest potrzeba kompetencja życia z doświadczeniem niepełnosprawności. Jest dobrze, że osoba z niepełnosprawnością zajmuje to stanowisko. No, ale fajnie byłoby, żeby też zajmowała inne stanowiska. Tak samo jak kobiety – nie muszą tylko być Ministrami Polityki Rodzinnej, ale też mogą być właśnie Ministrami, nie wiem, Obrony Narodowej.
Małgorzata: O tym samym pomyślałam. Ale teraz ten miód na koniec. Tak sobie myślę, że wyszliśmy od social mediów i wrócę do social mediów. Myślę, że jesteśmy dziś w zupełnie innym punkcie. To znaczy: faktycznie tę markę osobistą można sobie wyrobić – nie powiem, że na skróty, bo to jest i sama na pewno tutaj wiesz, że to jest kawał ciężkiej roboty, naprawdę. Te filmy, montaże, virale, w ogóle całe to zaplecze, to nie jest po prostu „Hejka kochani! Chciałam wam coś powiedzieć”. Żeby to miało jakość, żeby to docierało do ludzi, żeby to potem było viralem – trzeba się trochę napracować.
Monika: To jest nieodpłatna praca influencerów.
Małgorzata: Tak, pochylmy się nad ich smutny losem.
Monika: Tak, ale zaraz będzie, a ja kurde żartuję. Z postulatów feministycznych oczywiście nie żartuję, znaczy trochę, ale, wiecie, w dobrej wierze.
No tak, ale to jest właśnie to, że ludzie często myślą, że filmiki się same robią i że w ogóle nic człowiek nie robi, tylko przyjdzie, coś nagra i puści w Internet. Jest jednak sporo pracy koncepcyjnej… i montażowej.
Małgorzata: No właśnie, trzeba się przygotować, zrobić, „odsłużyć” temu Internetowi – tak jak kiedyś służyło się partii. Ale właśnie – wspaniałością tych czasów (oczywiście one też są zagrożeniem) jest w to, że możemy realnie brać sprawy w swoje ręce, możemy być widocznymi samorzecznikami różnych spraw, które nas dotyczą, są z nami całe życie. I nie chcę powiedzieć, że to jest jakaś droga na skróty, bo nie do końca, ale jednak mimo wszystko łatwiej w tym momencie zaistnieć. Łatwiej, jeżeli robisz to fajnie, dobrze, masz coś do powiedzenia – łatwiej zostać dostrzeżoną właśnie przez jedną, drugą, trzecią partię, która być może przytuli takiego ananaska do swoich szeregów i powie: „Ej, ty to będziesz dobrym reprezentantem, reprezentantką”.
Monika: Mhm, jak najbardziej.
Małgorzata: Myślisz, że teraz tak troszkę sobie pofantazjowałam?
Monika: Ten kij ma niestety dwa końce, ta droga na skróty – jak to nazwałaś. Bo oczywiście, szybko możemy się wybić jako samorzecznicy i tak dalej, ale również szybko wybijają się osoby, które mało wartościowe treści przekazują.
Małgorzata: Patusów nie promujemy w tym tutaj…
Monika: No właśnie o to chodzi, że jest jednocześnie i łatwiej, i trudniej. Łatwiej – jest o tyle, że możesz się wypromować. A trudniej jest dlatego, że bardzo dużo szkodliwego i nieprawdziwego kontentu krąży w Internecie i musisz z tym walczyć jak z wiatrakami.
Małgorzata: Ale to hartuje, to hartuje i takich kandydatów potrzebujemy – zahartowanych!
Monika: Ale to o czym mówisz, to moim zdaniem, jest fenomen naszego wspaniałego pana Marszałka Szymona Hołowni, który przecież jest dzisiaj – byśmy powiedzieli – influencerem. Kiedyś nie był influencerem, bo to po prostu był dziennikarz, osobowość medialna, i tak dalej. I właśnie, ponieważ był rozpoznawalny medialnie, ludzie go znali i lubili, bo to taki fajny chłopak – no to on jakby z tego zrobił tą swoją podstawę do wystartowania w polityce. To nie jest osoba, która wydeptywała przez 20 lat wycieraczki w jakiś młodzieżówkach partyjnych. Tylko to jest osoba, która wystartowała z tego swojego kapitału medialnego. I to moim zdaniem właśnie pokazuje, że faktycznie taki dorobek medialny może być dobrym punktem wyjścia…
Małgorzata: Nie baw wciąż szklanką, bo Krzysiu będzie czyścił.
Monika: O Jezu, przepraszam.
Małgorzata: Krzysiu się załamał.
Monika: Trochę wypiję i odstawię, przepraszam Krzysiu.
Małgorzata: Grzeczna rozmówczyni, bardzo grzeczna.
Monika: I tak, zgadzam się z tym. Aczkolwiek jeszcze żadna partia do mnie nie napisała.
Małgorzata: Poczekaj, poczekaj. Słuchajcie, wszyscy słuchajcie obywatele i obywatelki. Po pierwsze: chodźmy na wybory. Po drugie, myślę sobie i powtórzę to, o czym powiedziałyśmy kilkanaście minut temu: politycy i polityczki dostrzeżcie potencjał naszych wyborczyń i wyborców i zróbcie wszystko, żeby mogli oddać głos. Jeżeli będziecie o niego zabiegać, to myślę, że macie całkiem duże szanse, że ta jedna, trzecia, szósta, 100, 10 tys. osób z tych 2 – 2,5 miliona OzN – odda głos właśnie na Was. Chyba warto, tak naprawdę. To nie jest duża jakaś praca. Idźmy do wybory, Idźmy na wybory do Europarlamentu ze względu na czyhające na nas trudności i przeszkody.
Monika: Tak, musimy walczyć.
Małgorzata: Nasz silny głos, silny głos w Europie. Tak jest. I uwaga teraz, proszę Państwa. Raz jeszcze tutaj chcę powiedzieć, że tę rozmowę przeprowadziłyśmy w ramach projektu Disability Rights in European Elections, czyli Praw Osób z Niepełnosprawnościami w Wyborach Europejskich. A projekt jest realizowany przez Europejskie Forum Niepełnosprawności. Polskim zaś partnerem jest Stowarzyszenie Instytut Niezależnego Życia we współpracy z Polskim Forum Osób z Niepełnosprawnościami, czyli z moimi ziomkami, których uwielbiam i pozdrawiam.
I w ogóle super było się spotkać i cieszę się też, że mogłyśmy sobie usiąść, wypić kawkę w ciepełku, w dostępnym w studiu Zet. Realizował nas niesamowity, jedyny i niepowtarzalny Krzysztof Olechowski. Wiecie co, strasznie się stęskniłam za tym studiem i jejku…
Monika: To znowu wpadnę tutaj coś nagrać.
Małgorzata: No, tak! Uwielbiam to miejsce. Mam nadzieję, że będzie się dobrze słuchało. Idźcie na wybory. Idźcie na wybory.
Monika: Głosujcie. Pa!
Małgorzata: Głosujcie. To chyba koniec.
(muzyka)